Płyta dla naszych przyszłych żon to pozycja łącząca w sobie wiele czynników waloryzujących. Jako jej współautor pozwalam sobie na subiektywną ocenę i ośmielę się określić ten album jako okaz szczery, prawdziwy i być może najbardziej bezpośredni z dorobku zaangażowanych muzyków. Jednocześnie jest to najbardziej niepotrzebna płyta jaka wychodzi spod rąk, nóg, głosu i uszu duetu Tomasza Gołdy i Adama Kempy. Historia tego wydawnictwa jest stosunkowo prosta - współpracujący ze sobą od dawna i przesiąknięci wieloletnią przyjaźnią panowie mimowolnie zebrali tzw. materiał muzyczny, który domagał się fonograficznej realizacji. Koncept powstał błyskawicznie, tak samo jak rejestracja utworów, co wydarzyło się w domowej atmosferze we wsi Ciele, pomiędzy meczami reprezentacji Polski usiłującej wygrać euro, a relaksem Tomka i Adama usiłującymi wygrać równowagę psychiczną i ludzką przynależność. Na nagraniu słuchacz odnajdzie muzyczną podróż i przenikający trans dźwiękowej jednolitości. Zostanie on również percepcyjnie wystawiony na efekt zderzenia wykonawczego luzu, poszukiwań inspiracji oraz sprawności rzemieślniczej. Być może zachwyci go liryczna tajemnica, a może też doceni transcendentalną improwizację estetyki słowa. Przede wszystkim jednak modlimy się, by ten materiał muzyczny wpłynął zbawiennie na nasze (po)życie małżeńskie.